Licealiści z klasy maturalnej, którzy realizują geografię lub biologię w zakresie rozszerzonym, 21.09.2022 r. wyruszyli na wyczekiwany od dawna, trzydniowy obóz naukowy po Kotlinie Kłodzkiej. Pierwszym punktem eskapady była Jaskinia Niedźwiedzia w Kletnie, czyli najdłuższa jaskinia w Sudetach. Uczniowie mieli okazję poznać historię tego miejsca i zobaczyć na własne oczy różne formy naciekowe: stalaktyty, stalagmity, stalagnaty czy draperie. Dla zwiedzających udostępniono tylko około 500 m trasy, co stanowi zaledwie 10% łącznej długości wszystkich korytarzy. Mogłoby się wydawać, że jest to dosyć krótki odcinek, a po zwiedzaniu można odczuwać niedosyt. Nic bardziej mylnego. To, co zobaczyliśmy przeszło najśmielsze oczekiwania. Byłam pod wrażeniem, że natura może stworzyć coś tak wspaniałego – mówi Marta. Jest tam również coś dla śmiałków lubiących adrenalinę. Jeśli ktoś chce poczuć się choć przez chwilę jak grotołaz, może udać się na trzygodzinne zwiedzanie trasy ekstremalnej, która prowadzi przez ciemne czeluści jaskini. Nasi uczniowie zapewnili, że kiedyś wrócą, aby ponownie odwiedzić to miejsce. Pogoda nam nie sprzyjała, opady deszczu nie ustawały. Mokrzy, ale szczęśliwi udaliśmy się na Torfowisko pod Zieleńcem. Był to istny raj zarówno dla geografów, którzy mogli pochylić się nad geomorfologią tego miejsca, ale również dla biologów, badających osobliwości florystyczne. W miejscu tym występuje również Europejski Dział Wodny, gdzie można zauważyć dosyć niezwykłe zjawisko bifurkacji. Kropla wody, która spada na powierzchnię ziemi może trafić zarówno do Morza Bałtyckiego, jak i do oddalonego o setki kilometrów Morza Północnego. Mogłoby się wydawać, że jest to coś nieprawdopodobnego, jakaś anomalia, jednak coś takiego naprawdę ma miejsce – widzieliśmy na własne oczy. Zmęczeni, lecz z głowami pełnymi wiedzy udaliśmy się do miejsca naszego zakwaterowania, czyli do Ośrodka Wypoczynkowego Orion A w Kudowie-Zdroju. Po obiadokolacji, odświeżeni spotkaliśmy się na podsumowanie pierwszego dnia obozu i wspólne rozwiązywanie kart pracy dotyczących wcześniej odwiedzonych miejsc. Mimo braku sił wszyscy spisali się na medal. Po niezwykle wymagającym dniu udaliśmy się na odpoczynek.

Drugiego dnia przywitało nas piękne słońce. Wypoczęci rozpoczęliśmy dzień od pysznego śniadania. Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo wymagający dzień, bowiem mieliśmy zaplanowane wejście na najwyższy szczyt Gór Stołowych – Szczeliniec Wielki, mierzący wg najnowszych pomiarów  921 m.n.p.m. Około godziny dziewiątej dotarliśmy do Karłowa, gdzie czekał na nas tamtejszy przewodnik sudecki – pan Stanisław, który od lat oprowadza wycieczki po górskich szlakach. Wspólnie wyruszyliśmy w trasę prowadzącą na sam szczyt. Pierwszy odcinek drogi był niezwykle trudny. Ogromne wzniesienia, duże ilości schodów przyprawiały nas o zawrót głowy. Wiedzieliśmy jednak, że panorama i widoki, które zobaczymy, na pewno nam to wynagrodzą. Przewodnik przekazywał nam po drodze prawdziwe perełki informacyjne, dzięki którym nasze nogi nie czuły pokonywania metrów, ponieważ podczas przyswajania ciekawostek zapominaliśmy o naszym zmęczeniu. Piaskowiec, z którego zbudowany jest ten masyw, ulega procesowi wietrzenia, które prowadzą do powstawania niezwykłych form skalnych. Mogliśmy je obserwować maszerując do góry. Wielbłąd, mamut, kwoka to tylko nieliczne z występujących tam form przypominających zwierzęta. Korytarze utworzone przez odłamy piaskowca sprawiały, że czuliśmy się jak w Błędnych Skałach. Przeciskanie się pomiędzy skałami było dla nas dodatkową atrakcją. Nadszedł jednak moment, gdy doszliśmy na taras widokowy znajdujący się na samym szczycie Szczelińca Wielkiego. Krajobrazy, które widzieliśmy sprawiły, że nikt nie żałował wysiłku, który włożył w pokonanie ciężkiej trasy. Chwila oddechu, pamiątkowe zdjęcia i kolejne zadania, które czekały na rozwiązanie. Nasi geografowie zajęli się wyznaczaniem azymutu i wypatrywaniem innych szczytów. Mieliśmy możliwość, aby zobaczyć Śnieżnik czy Czarną Górę. Czekało nas jednak zejście, wydawałoby się, że jedna z przyjemniejszych części naszej wyprawy. Wąskie przejścia, małe szczeliny, wąwozy, ciemne korytarze – to wszystko charakteryzowało drogę powrotną. Mimo przeciwności losu, każdy dał radę. Następnie udaliśmy się na Sawannę Pasterską, gdzie nasi biologowie badali występujące tam rośliny. Po obserwacji terenu i roślinności wróciliśmy się do Kudowy-Zdroju, czyli prawdziwego raju uzdrowiskowego. Mieliśmy przyjemność pospacerować po Parku Zdrojowym i odwiedzić Pijalnię Wód Mineralnych. Po intensywnym zwiedzaniu udaliśmy się do miejsca zakwaterowania na obiadokolację. Wieczorem spotkaliśmy się na podsumowanie dnia, podzielenie się doświadczeniami i rozwiązanie zadań dotyczących między innymi górowania słońca w przypadku geografów, fauny i flory Sudetów w przypadku biologów. Był to dla nas ostatni wieczór podczas tego obozu.

Trzeciego dnia obozu naukowego uczniowie wraz z opiekunami opuścili miejsce zakwaterowania, żegnając się tym samym z Kudową–Zdrojem. Tego dnia temperatura nas nie rozpieszczała, pomimo słonecznego poranka trzeba było ubrać się ciepło. Owinięci w szale wyruszyliśmy w drogę do Kłodzka – malowniczego miasta, które urzeka swą historią, wspaniałą architekturą i niepowtarzalnym klimatem – gdzie przespacerowaliśmy się po starówce miasta. Zobaczyliśmy między innymi Twierdzę Kłodzką, będącą jednym z najbardziej rozpoznawalnych punktów tego miasta oraz gotycki most na Młynówce. Następnie wyjechaliśmy w kierunku Barda – niewielkiego miasteczka położonego w Górach Bardzkich nad przełomem Nysy Kłodzkiej, nazywanego Miastem Cudów. Weszliśmy na taras widokowy znajdujący się na Obrywie Skalnym (który jest największym osuwiskiem w Sudetach i jedną z głównych atrakcji turystycznych w Bardzie), skąd rozciągał się niesamowity widok na panoramę miasta oraz przełom Nysy Kłodzkiej. W tamtym kierunku zmierzają zarówno turyści jak i pielgrzymi, ponieważ wzdłuż szlaku turystycznego są zlokalizowane stacje drogi krzyżowej. Duża przejrzystość powietrza umożliwiła nam także dostrzeżenie szczytu Ślęży. Towarzyszyło nam przyjemne zmęczenie i zdecydowanie dopisywał dobry humor. Po krótkim odpoczynku zeszliśmy z Obrywu i udaliśmy się do autokaru, by dotrzeć do ostatniego już punktu naszej podróży – Kamieńca Ząbkowickiego, gdzie spacerowaliśmy w parku (wchodzącym w skład terenów, które niegdyś należały do Marianny Orańskiej) i zachwycaliśmy się pięknem tamtejszych pomników przyrody. Obserwowaliśmy również z daleka sam pałac, lecz nie było nam dane zwiedzić go od środka – trwały prace remontowe. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze na posiłek, a później zmierzaliśmy już prosto do Wołczyna. Wróciliśmy zmęczeni, ale bogatsi o nową wiedzę, ciekawostki, piękne wspomnienia i widoki, które z pewnością na długo pozostaną w naszej pamięci.

Facebook
YouTube
Instagram